Rodzina zmarłego w Iraku żołnierza może liczyć na opiekę, na pomoc w tych najcięższych momentach. Mamy cały system odszkodowań i pomocy. Trzeba pomóc w godnym pochowaniu żołnierza, który zginął w bardzo ciężkiej i niebezpiecznej misji - mówi Janusz Zemke, wiceminister obrony narodowej.Donosy do skarbówki, szkalowanie w pracy i przygodny seks. Jak się mścimy na byłych? 25 wrz 20 15:23 Ten tekst przeczytasz w 6 minut Justyna wysłała swojemu byłemu intymne zdjęcia z przypadkowo poznanym mężczyzną, dziewczyna Maćka pisała do wszystkich jego koleżanek, żeby przebadały się pod kątem HIV. To tylko niektóre reakcje na gwałtowne rozstanie. Do czego jesteśmy zdolni po bolesnym rozstaniu? Foto: Shutterstock „Żałuję, że Cię słuchałem” Amerykańscy psychologowie szacują, że po każdym związku przechodzimy okres "żałoby". Jej długość jest wprost proporcjonalny do długości związku – jeden miesiąc "rekonwalescencji" na każdy rok bycia razem W tym czasie dajemy sobie prawo do wszelkich nieracjonalnych zachowań. Od oglądania po raz setny "Przeminęło z wiatrem" i jedzenia lodów z popcornem, przez zakupoholizm, obsesyjne analizowanie każdego zachowania byłego już partnera, aż do bardzo przerysowanego radowania się nowo odzyskaną wolnością A do czego jesteśmy zdolni po rozstaniu? Zadaliśmy sobie ostatnio to pytanie w redakcji i natychmiast doszliśmy do wniosku, że do absolutnie wszystkiego. I nie ma w tym ani cienia przesady Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Koniec długiego związku to sytuacja zagrożenia W sytuacji zagrożenia instynkt wielu osób podpowiada ucieczkę. A koniec długotrwałego związku to niewątpliwe sytuacja zagrożenia. Nasze życie destabilizuje się, tracimy wsparcie osoby, którą do tej pory darzyliśmy zaufaniem. – Ludzie po rozstaniu przeżywają ból i stratę. Zainwestowali w związek i nie otrzymali nic w zamian. Strach i niewiedza, jak żyć po rozstaniu, sprawia, że zamiast iść do przodu, skupiają się na analizowaniu popełnianych błędów. Nic dziwnego, że po zerwaniu często pakujemy walizki i wyjeżdżamy na drugi koniec świata. Albo przynajmniej kraju. Właśnie tak zrobiła Justyna, dziennikarka, gdy jej związek z Robertem skończył się z hukiem. Dosłownie. – Podczas ostatniej kłótni potłukłam siedem talerzy. Na szczęście wszystkie rozwaliłam na podłodze, a nie na jego głowie. Choć miałam na to ochotę – zaczyna swoją opowieść. – Poszło o całokształt. Ja chciałam założyć rodzinę, on właśnie został szefem kolejnego projektu w swojej firmie. Dwa lata spotkań, podróży po całym świecie – ogromna odpowiedzialność, pieniądze. I konieczność bycia dyspozycyjnym 24/7. W takiej sytuacji nie było mowy o dzieciach. No chyba, że chciałam zostać quasi samotną matką. Ale nie miałam tego w planach. Po karczemnej awanturze, niewiele myśląc, chwyciłam walizkę, wsiadłam w samochód i pojechałam do przyjaciółki do Białegostoku – wspomina Justyna. W drodze do swojej najlepszej przyjaciółki, Magdy, wysłała jej SMS-a: Po kilku sekundach przyszła odpowiedź: "Wiem, jak utrzeć mu nosa". – Miałam zostać na weekend. Wróciłam do Wrocławia po dwóch tygodniach. Dlaczego tak długo? Bo wcześniej nie mogłam wsiąść za kierownicę. I wcale nie dlatego, że trzymały mnie promile. Sama się trzymałam. A właściwie, uczepiłam się kurczowo cudownie rozrywkowego znajomego Magdy. – Paweł był kilka lat starszy ode mnie. Nawet nie wiem, gdzie pracował i czy w ogóle. Ale wiem, że pracę domową ze sprawiania kobiecie przyjemności odrobił doskonale. Wylądowałam z nim w łóżku dwa dni po przyjeździe do Białegostoku i praktycznie z niego nie wychodziłam. Jak się nad tym zastanowię, to chłopak mógł być zawodowym uwodzicielem. Był perfekcyjny. Włącznie z tym, że znał na pamięć najlepsze teksty z "Californication". Niestety udawał, że sam jest ich autorem. Udawał też, że nie ma żadnych zobowiązań. Ale ja nie musiałam udawać niczego. Byłam sobą, a jemu najwyraźniej to nie przeszkadzało. Dawno nie czułam się tak piękna i pewna siebie. Do tego stopnia, że robiłam nam iPhone'm zdjęcia, kiedy całowaliśmy się czule w łóżku. Nagrałam też jeden z naszych szalonych szybkich numerków na pralce w mikroskopijnej łazience. Bałam się, że po rozstaniu z Robertem już nikogo nie znajdę. Miałam absurdalne poczucie przegranej. Uznałam, że muszę zemścić się na swoim byłym. "Jak myślisz, co sprawi mu największą przykrość?", zapytałam Magdę podczas jednej z imprez, kiedy byłyśmy już po kilku margaritach. "Jak to co? Widok swojej ukochanej kobiety w ramionach innego", stwierdziła. Opowiedziałam jej o naszej łóżkowej sesji. Uznała, że te zdjęcia powinnam pokazać Robertowi. Niewiele myśląc, wysłałam MMS-a z kilkoma fotkami. "Masz coś mocniejszego?", namawiała mnie Magda. "Mam, ale to chyba przesada", odpowiedziałam. Magda niewiele myśląc, wyrwała mi z ręki telefon i wysłała dwuminutowy film Robertowi. Jak zareagował? W jednej wiadomości wysłał tak dużo synonimów słowa "dziwka", że naprawdę byłam pod wrażeniem jego kreatywności. A ja poczułam się wtedy wolna i szczęśliwa. Zemsta jest próbą zadośćuczynienia, wyrównania krzywd Dlaczego Justyna postąpiła w ten sposób? Pytamy o to psychologa. Okazuje się, że chciała się zemścić. Zemsta jest próbą zadośćuczynienia, wyrównania krzywd. Ona daje nam poczucie bliskości z partnerem. Łączy nas wtedy nie miłość, ale nienawiść. Te uczucia często się ze sobą splatają i pozwalają nie myśleć o pustce, którą odczuwamy po odejściu bliskiej nam osoby. Knujemy, wymyślamy, dzięki czemu zapełniamy sobie głowę i nie myślimy o naszej porażce. Justyna po intensywnej terapii w Białymstoku wróciła do Wrocławia szczęśliwa. Może był to sztuczny haj, ale pozwolił mi uniknąć wylewania łez po byłym. Jedyny minus takiego rozwiązania? Decyzja o zakończeniu związku jest trudna. Nawet jeśli jesteśmy przekonani, że wybieramy właściwe rozwiązanie, zamknięcie etapu życia wymaga odwagi. Marta miała dość tego, że Maciek na każdej imprezie uwodził jej koleżanki. Szukała dowodów zdrady. Treść SMS-ów z jego komórki znała na pamięć. Kiedy przyłapała Maćka ze swoją najlepszą przyjaciółką w VIP-roomie jednego z klubów, wiedziała, że to koniec. – Tak naprawdę szukałam powodu, żeby się z nim rozstać. Za jednym zamachem rozprawiłam się z głupią przyjaciółką i niewiernym chłopakiem – wspomina. Maciek zapewniał ją, że to co się stało, nie ma dla niego żadnego znaczenia. Że prosi o wybaczenie. – Byłam nieugięta, wiedziałam, że muszę od niego odejść – wspomina Marta. Konsekwencja dziewczyny nie spodobała się Maćkowi, facetowi, który reprezentował typ macho z urażoną dumą. – Nie rozumiałam, dlaczego nasi wspólni przyjaciele przestają ode mnie odbierać telefony. Unikają mnie na imprezach, nie odpisują na wiadomości na Facebooku. Kiedy wysłałam do kilkunastu osób zaproszenia na urodziny, zaledwie trzy potwierdziły swoją obecność. Reszta albo je zignorowała albo pokrętnie starała się wytłumaczyć swoją nieobecność – opowiada Marta. – On miał na moim punkcie obsesję. Pisał "Jeśli nie będziesz ze mną, zostaniesz sama jak palec". Na początku ignorowałam te SMS-y, ale potem stały się one coraz bardziej dokuczliwe. Chciałam jak najszybciej wyjaśnić, o co chodzi. Umówiłam się z jego najlepszą przyjaciółką. Wyjaśniła mi, że Maciek opowiada na mój temat dziwne historie – oczernia mnie w oczach znajomych. Pewnego dnia do Marty zadzwoniła jej koleżanka, która wynajmowała od niej mieszkanie. Nalegała na spotkanie. Mówiła, że sąsiedzi wypytują ją o właścicielkę. – Nie wiedziałam, o co chodzi, dlatego pojechałam do Jagody. Poszłyśmy do sąsiadów, żeby ustalić, dlaczego Maciek z nimi rozmawiał. Okazało się, że chciał znaleźć świadków, żeby złożyć na mnie donos do urzędu skarbowego. Kiedyś przyznałam mu się, że mam koleżeńską umowę z Jagodą i nie odprowadzam podatku od kwoty, którą przelewa mi co miesiąc za wynajem. Ostatecznie nie złożył donosu, ale sam pomysł, by to zrobić wydawał mi się absurdalny. Nie ma reguły na to, kto decyduje się na zemstę po rozstaniu. Mogą to robić zarówno osoby, które w takich sytuacjach odczuwają wyższość nad partnerem, jak i te, które czują się przez niego skrzywdzone. Kiedy w redakcji pracowaliśmy nad tekstem, okazało się, że temat jest naprawdę gorący. Maciek, fotograf, nie ma pojęcia, dlaczego jego była dziewczyna, która nakryła go na zdradzie, z uporem maniaka wysyłała wiadomości do wszystkich jego koleżanek, że powinny udać się razem na test na HIV. – Uznała, że skoro zdradziłem ją z kilkoma koleżankami, na pewno mam HIV. Długo mi zajęło tłumaczenie wszystkim, że jestem zdrowy, a te opowieści to tylko fanaberie Karoliny – wspomina Maciek. Sami doskonale pamiętamy, jak kończyliśmy nasze związki. Ola jest specjalistką od szybkich, ale skutecznych rozstań. Najlepiej, kiedy wszystko załatwia się jednego dnia. W ciągu kilku godzin sypią się iskry, a potem można usiąść przed laptopem z butelką wina i śpiewać smutne piosenki o miłości. Damian stara się proces rozstawania przedłużać, licząc, że może tym razem uda się coś naprawić. Ale każde z nas przyznaje, że miało ochotę zemścić się na swoim byłym. Czy to źle? – Jasne, że rozstaniu zazwyczaj towarzyszą negatywne emocje. Chcemy w oczach innych wyjść na tych, którzy przepracowali po związkową traumę. Oczywiście można pozwolić sobie na drobne złośliwości względem drugiej strony, ale zemsta jest oznaką braku klasy. Pamiętajmy, że wina zawsze leży po dwóch stronach. Łatwiej jest winić drugą stronę za niepowodzenie w związku, niż zastanowić się, co z nami jest nie w porządku i spróbować nad sobą popracować . Data utworzenia: 25 września 2020 15:23 To również Cię zainteresuje Będą nam serwowane igrzyska, a nie praca merytoryczna - powiedział w piątek rzecznik Prawa i Sprawiedliwości Rafał Bochenek. Rzecznik PiS Rafał Bochenek odniósł się również do zapowiedzi m.in. lidera PO Donalda Tuska o odwołaniu członków komisji ds. badania wpływów rosyjskich. "Znamienne jest to, że jednym z pierwszych ruchów
Home Sztuka, Kultura, KsiążkiJęzyk Polski hubyś zapytał(a) o 19:35 A)Dlaczego utwór nazywa sie Zemsta i kto na kim sie zemścił i za co ?B)Kto zyskał A kto stracił na zawarciu zgody w zakończeniu utworu ? 1 ocena | na tak 0% 0 1 Odpowiedz Odpowiedzi blocked [Pokaż odpowiedź] Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
przyczyniać się do czegoś zarządzać wszystkim, mieć wszystko pod całkowitą kontrolą planować coś potajemnie Alkaloid zawarty w herbacie Alkaloid zawarty w liściach tytoniu Alkaloid zawarty w nasionach palmy kateszowej Alkaloid zawarty w orzechach palmy areki Alkan Alkan o pięciu atomach węgla w cząsteczce (C5H12) Alki nad Ogromny entuzjazm widowni zgromadzonej na stadionie towarzyszył Raferowi Johnsonowi, gdy 28 lipca 1984 roku wspinał się wysoko z pochodnią po stopniach schodów, by zapalić znicz olimpijski. 49-letni Afroamerykanin, mistrz olimpijski w dziesięcioboju z Rzymu dostąpił zaszczytu odegrania jednej z głównych ról w inauguracji IO. Amerykanie pamiętali, że po zakończeniu kariery wspierał kampanię prezydencką Roberta Kennedy’ego w 1968 roku, był obecny przy jego zabójstwie i przyczynił się do obezwładnienia mordercy. Przysięgę w imieniu sportowców złożył płotkarz (400 m) Edwin Moses, który kilka dni później zdobył drugi złoty medal, a uroczystego otwarcia Igrzysk XXIII Olimpiady dokonał prezydent USA Ronald Reagan. W ceremonii uczestniczyły ekipy 140 państw. Przed 52 laty na tym pięknym Los Angeles Memorial Coliseum, obiekcie zbudowanym na cześć weteranów I wojny światowej, biało-czerwona flaga dwukrotnie wędrowała na najwyższy maszt w nagrodę za zwycięstwa Stanisławy Walasiewicz i Janusza Kusocińskiego. W 1984 roku wśród uczestników igrzysk nie było reprezentantów Polski. Zabrakło ich po raz pierwszy od pamiętnego olimpijskiego startu w 1924 roku w Paryżu. „Wymuszona nieobecność” W Igrzyskach XXIII Olimpiady nie wzięli udziału sportowcy ZSRR i szeregu państw bloku wschodniego, w tym Polski. Była to swoista zemsta za brak reprezentantów USA na igrzyskach w Moskwie w 1980 roku. Konflikt między dwoma potęgami znów zaostrzył się kilka miesięcy przed zawodami, a jedną z przyczyn był barbarzyński akt, w którym radzieckie myśliwce zestrzeliły południowokoreański samolot z 269 osobami na pokładzie. Wywołało to protesty na świecie, wśród których pojawił się postulat wyrzucenia ZSRR z olimpijskiej rywalizacji. W ramach sankcji na początku 1984 roku Amerykanie nie wydali wizy wjazdowej rosyjskiemu attaché sportowemu (agentowi KGB). W następstwie Moskwa wykorzystała ten pretekst do propagandowej akcji uzasadniającej rezygnację z udziału w igrzyskach. Najpierw agencja TASS opublikowała oficjalny komunikat, będący zasłoną dymną prawdziwych motywów bojkotu. Informowano, że z powodu braku pisemnych gwarancji zapewnienia bezpieczeństwa sportowcom ZSRR i innych krajów socjalistycznych ze strony organizatorów igrzysk władze Kraju Rad zmuszone są odwołać start reprezentacji. Dzień później, 8 maja, Narodowy Komitet Olimpijski ZSRR pod przewodnictwem Marata Gramowa ogłosił, że sytuacja w USA nie pozwala radzieckim sportowcom na wzięcie udziału w zbliżających się igrzyskach. Z Moskwy szedł przekaz, że Los Angeles to najniebezpieczniejsze miejsce na ziemi. Według niego Miasto Aniołów miało roić się od przestępców, było szczególnym siedliskiem bandytów pałających nienawiścią do obywateli Związku Radzieckiego i komunistów, a także źródłem chorób, smogu i rozpusty. „Komsomolskaja Prawda” oraz inne tuby krajów demokracji ludowej unikały określenia, że jest to rewanż za igrzyska w Moskwie. „Nie jest to bojkot, lecz wycofanie się z udziału w igrzyskach organizowanych przez kraj, który nie potrafi sprostać wymogom Karty Olimpijskiej” – głosiła sowiecka retoryka. Słowa „bojkot” unikano jak ognia – zastępowano je eufemizmem „wymuszona nieobecność”. Postawa „Wielkiego Brata” oznaczała rozkaz dla demoludów, by przyłączyły się do bojkotu. Dwa dni później nasza gazeta przedrukowała depeszę PAP. „W atmosferze pogróżek nie można startować” – informował tytuł na pierwszej stronie. Kolejno ukazywały się też oświadczenia komitetów olimpijskich krajów z bloku wschodniego o wycofaniu się z igrzysk. Bez zwłoki podobne decyzje podjęły komitety olimpijskie Bułgarii, NRD, Czechosłowacji, Wietnamu i Mongolii. Nieco później, 14 maja, w ślad za nimi identyczną deklarację ogłosiły Węgry i Kuba, wreszcie też Polska. Jeszcze na początku 1984 roku PKOl w „Apelu olimpijskim” przemawiał do sportowców: „Zdobywajcie kółka olimpijskie na kolejne igrzyska! (…) Godnie reprezentujcie Polskę w Los Angeles”. Jednak już 17 maja zarząd PKOl drogą aklamacji podjął uchwałę o nieuczestniczeniu naszej reprezentacji w IO. Działacze i sportowcy nie mieli wtedy wiele do powiedzenia, wszyscy zdawali sobie sprawę, że przesądziła decyzja polityczna KC PZPR, choć na przykład mistrz olimpijski w pięcioboju nowoczesnym Janusz Pyciak-Peciak próbował argumentować, że „sztuką jest pojechać na igrzyska olimpijskie i walczyć w trudnych warunkach”. Ceremonia otwarcia igrzysk olimpijskich w Los Angeles 18 maja „PS” informował: „Polscy sportowcy nie wystąpią w Igrzyskach XXIII Olimpiady w Los Angeles”. Zarząd PKOl w specjalnym komunikacie ubolewał, że jest to decyzja przykra, zwłaszcza dla sportowców. Próbowano mętnie wytłumaczyć, że organizacja olimpiady powierzona grupie prywatnych osób „pociągać będzie za sobą szereg negatywnych następstw”. Jakie to mogły być następstwa – ilustrują słowa ówczesnego prezesa PKOl Mariana Renkego zapisane w protokole posiedzenia zarządu: „Pobyt sportowców ma być wykorzystany do prowadzenia szeregu akcji dywersyjnych, jakimi są np: agitacja do pozostania w USA (przydziały mieszkań, gwarancja pracy itp.)”. Jeszcze 24 maja podczas spotkania w Pradze szef MKOl Juan Antonio Samaranch podjął próbę nakłonienia komunistycznych twardogłowych do zmiany decyzji. Niewiele wskórał, choć podobno wtedy do wyprawy do Los Angeles przekonał Rumunów, którzy okazali się później rewelacją igrzysk, zajęli drugie miejsce w klasyfikacji medalowej, zdobywając aż 53 krążki (20-16-17). Do rozpoczęcia IO nadal pozostawało trochę czasu i organizatorzy igrzysk wciąż wierzyli, że niefortunne decyzje uda się odkręcić. W sobotę, 26 maja, przyjechał do Warszawy Meksykanin Mario Vásquez Raña, przewodniczący Stowarzyszenia Narodowych Komitetów Olimpijskich (ANOC) z misją nakłonienia Polaków do startu. Podczas wspólnej konferencji prezes Renke szybko rozwiał jednak jego nadzieje, powtarzając jak mantrę, że „histeryczna atmosfera, jaką wytworzono w Los Angeles wokół uczestnictwa krajów socjalistycznych, czyniłaby wyprawę do tego miasta przedsięwzięciem ryzykownym i niesportowym”. Na pytanie, czy polscy sportowcy mogliby pojechać na igrzyska na własną rękę, Renke odpowiadał, że „byłoby to sprzeczne z zasadami Karty Olimpijskiej mówiącymi, iż sportowców mogą wysyłać wyłącznie narodowe komitety olimpijskie”. A na kolejne pytanie o odczucia zawodników przekonywał: „Była to dla nich decyzja przykra, to zrozumiałe. Przyjęli ją jednak godnie, tak jak o to apelowaliśmy…”. Foto: GEORGES BENDRIHEM / AFP/East News Ceremonia otwarcia igrzysk olimpijskich w Los Angeles W sumie z walki o olimpijskie medale zrezygnowało wtedy 16 państw. Z bloku komunistycznego wyłamały się tylko Rumunia i Jugosławia oraz Chiny, które wystawiły olimpijską reprezentację po… 32 latach. Na „hamburgerową olimpiadę”, jak szydzono z igrzysk w USA ze względu na to, że jednym z głównych sponsorów był McDonald’s, miało pojechać 185 reprezentantów Polski. Koszt wyprawy szacowano na 580 tys. dolarów. Lewis jak Owens Gdy jednych sportowców ogarniała frustracja z powodu zmarnowanych lat, które poświęcili na przygotowania do walki o medale w IO w Los Angeles, drudzy z optymizmem przystępowali do startu, często ułatwionego z braku silnej konkurencji. Do udziału w tych igrzyskach zgłosiło się 6829 zawodników (5263 mężczyzn i 1566 kobiet). W olimpijskim programie umieszczono 221 konkurencji i do zdobycia było ponad 50 medali więcej niż w Moskwie ’80. Panie po raz pierwszy mogły walczyć o olimpijskie laury w biegach na 400 m ppł, 3 km oraz w maratonie. Do lekkoatletycznego pięcioboju zostały dołączone dwie kolejne konkurencje – rzut oszczepem i bieg na 800 m – i odtąd był to już siedmiobój. Zadebiutowały też w igrzyskach pływanie synchroniczne, gimnastyka artystyczna oraz kolarski szosowy wyścig pań. Na panów po raz pierwszy czekały medale w windsurfingu. 4 sierpnia na tartanowej bieżni Memorial Coliseum amerykański sprinter Carl Lewis wygrał finałowy bieg na 100 m ( s), 6 sierpnia okazał się najlepszy w stawce skoczków w dal (8,54 m), 8 sierpnia był najszybszy w finale 200 m ( s), wreszcie 11 sierpnia pobiegł na ostatniej zmianie sztafety 4x100 m i przyłożył się do rekordu świata ( s). To był początek jego wielkiej kariery olimpijskiej, w której później wyrównał rekord swego rodaka, dyskobola Ala Oertera, zdobywając złoto na czterech kolejnych igrzyskach oraz gromadząc dziewięć złotych krążków podobnie jak przed laty legendarny Fin Paavo Nurmi. Choć rzucano też cień dopingowy, nigdy Lewisowi nie udowodniono niedozwolonych praktyk. Po zejściu z bieżni, na której stał się bogaty, próbował wyzwolić swoje talenty piosenkarskie, ale okazały się marne. Mimo olśniewających wyników w IO ’84 nie cieszył się wówczas tak wielką popularnością jak jego malutka rodaczka, mająca zaledwie 145 cm wzrostu licealistka Mary Lou Retton. 16-letnia Amerykanka zdobyła tylko jeden złoty medal, ale zyskała sławę pierwszej gimnastyczki spoza Europy Wschodniej, która triumfowała w wieloboju. W pozostałych konkurencjach wywalczyła jeszcze dwa srebrne i dwa brązowe medale. Uzyskiwała najwyższe noty – 10, choć pięć tygodni przed startem poddała się operacji kolana. Zakończyła karierę już dwa lata po igrzyskach w wieku zaledwie 18 lat. W rodzinnym mieście w Fairmont w Wirginii Zachodniej nazwano na jej cześć ulicę i park. Swą niezwykłą sławę wykorzystywała potem w agencjach reklamowych. Foto: AFP Mary Lou Retton Jej największą konkurentką na gimnastycznych przyrządach w hali kalifornijskiego uniwersytetu była Katalin Szabó. Rumuńska rówieśniczka zebrała pięć medali, w tym aż cztery złote, i została nazwana następczynią Nadii Comaneci. Szabó urodziła się w Transylwanii w węgierskiej rodzinie, ale ulegając naciskom rumuńskich władz, dla zatarcia pochodzenia zmieniła imię na Ecaterina. Dzięki temu, że Chiny wróciły na igrzyska, multimedalistą olimpijskim mógł zostać w Los Angeles Li Ning. Zdobył aż sześć krążków (3-2-1). Przedstawiciel mniejszości narodowej Zhuang dwa lata później został jednym z wiodących producentów sportowej odzieży, a w 2008 roku dostąpił zaszczytu zapalenia olimpijskiego znicza w Pekinie. Chińczycy wywalczyli w Mieście Aniołów 32 medale, w tym 15 złotych, a pierwszym w historii mistrzem olimpijskim tego kraju został strzelec Xu Haifeng. Jednak nie on, lecz złota florecistka Jujie Luan zyskała największą sławę w Państwie Środka. Pięć lat później uwielbiana mistrzyni, o której nakręcono filmy i napisano książki, wyemigrowała do Alberty. W 2008 roku wróciła na igrzyska do Pekinu jako 50-letnia reprezentantka Kanady i nadal cieszyła się niegasnącą popularnością. Katorga przed metą 5 sierpnia. Na stadionie typowa wrzawa – widownia okrzykami nagradza dalekie rzuty miotaczy, bije brawo zwycięzcom biegów – nagle zapada dziwna cisza. Uwagę widzów przykuwa zawodniczka w czerwonym stroju. Biegaczka zachowuje się tak, jakby za chwilę miała upaść na bieżnię. Widać, że jest zupełnie wyczerpana, słania się. Podbiega do niej ktoś ze służby medycznej i proponuje pomoc, ale ona ją odrzuca, bo to oznaczałoby dyskwalifikację. Wreszcie przestaje biec i powłócząc nogami, postanawia marszem dotrzeć do mety. Na widowni zrywają się oklaski nagradzające ją za niezwykły hart ducha. Gabriela Andersen-Schiess zatacza się, z trudem stawia kroki, ale zdobywa metr za metrem. Tuż przed metą chwieje się, lecz siłą woli osiąga cel. Pokonanie ostatnich 400 m zajęło odwodnionej szwajcarskiej maratonce blisko 6 minut. Uplasowała się na 37. miejscu, a tuż za metą błyskawicznie skierowano ją do szpitala. Po zaledwie dwóch godzinach wyzdrowiała, ale zdjęcia z jej niesamowitej walki zdążyły już obiec świat. Pierwszą w historii zwyciężczynią olimpijskiego maratonu w wysokim upale i dużej wilgotności w Kalifornii została natomiast Amerykanka Joan Benoit. Wśród mężczyzn na tym szczególnym dystansie triumfował 37-letni Carlos Lopes, zdobył pierwszy w olimpijskich dziejach złoty medal dla Portugalii. Osiągnął to, czego nie udało się w 1912 roku w Sztokholmie jego rodakowi Francisco Lázaro, który zmarł na trasie. Choć najszybszą olimpijką w 1984 roku była Amerykanka Evelyn Ashford (złoto na 100 m), to na bieżni w Los Angeles wielką gwiazdą okrzyknięto Valerie Brisco-Hooks. Mama dwuletniego syna dokonała nie lada sztuki, wygrywając w jednych igrzyskach jako pierwsza kobieta biegi na 200 i 400 m. Trzeci złoty medal przypadł jej w udziale za występ w sztafecie 4x400 m. Była jednym z dziesięciorga dzieci nauczycielki i ślusarza z Watts. Na drogę wielkiej kariery sportowej niesforną przedtem dziewczynę skierowała rodzinna tragedia. Biegi w szkolnym klubie trenowali jej dwaj starsi bracia – Robert i Melvin. Jednak pewnego dnia, gdy chłopcy kończyli zajęcia, przypadkowa kula wystrzelona przez nieodpowiedzialnego licealistę trafiła Roberta. Śmierć brata zmieniła życie Valerie, która na tej samej bieżni wytyczyła sobie olimpijski cel. Szczęście i rozpacz Niezwykły los szczęścia, który z kolei zmienił kobiecy sport w Maroku, przytrafił się Nawal El Moutawakel. Z powodu absencji silnych konkurentek z ZSRR i NRD Nawal miała łatwiejszą drogę na najwyższy stopień podium po historycznym finale biegu na 400 m ppł. Była pierwszą islamską kobietą, która zdobyła złoty medal. Na wieść o jej wyniku mieszkańcy Casablanki dwa dni fetowali sukces, a społeczność muzułmańska coraz bardziej tolerancyjnym wzrokiem spoglądała później na sport kobiecy w świecie arabskim. W następnych latach El Moutawakel pełniła też funkcję ministra sportu. Podobne szczęście dopisało Tessie Sanderson. To były trzecie igrzyska Brytyjki i choć wzięła udział w sześciu olimpiadach, akurat w Los Angeles jej oszczep poszybował na tyle dalej od oszczepów rywalek (69,56 m), że pochodząca z Jamajki atletka dostała w nagrodę złoty medal. Pod nieobecność najlepszych dyskobolek w kole triumfowała natomiast 32-letnia Holenderka Ria Stalman. Krótko po tych igrzyskach zakończyła karierę, podjęła pracę komentatorki w Eurosporcie i trzydzieści lat później wyznała, że chcąc dorównać miotaczkom z Europy Wschodniej, brała sterydy. „Jeśli nie możesz ich pokonać, dołącz do nich, i to właśnie zrobiłam” – argumentowała. Inną z kolei niespodziankę sprawiła Ulrike Meyfarth. W Monachium w 1972 roku Niemka z RFN była najmłodszą 16-letnią mistrzynią olimpijską, natomiast w Los Angeles najstarszą 28-letnią. W rozgrywanym po raz pierwszy kobiecym siedmioboju dopiero drugie miejsce zajęła przyszła wielka gwiazda Jackie Joyner-Kersee (USA), za to ogromną sensację sprawił jej starszy brat Al Joyner. Zaskoczył konkurentów i wygrał konkurs trójskoku. Trzy lata później jeszcze bardziej zaskoczył świat, gdy poślubił i trenował Florence Griffith, wicemistrzynię z igrzysk w LA na 200 m, a potem sławę igrzysk w Seulu. Tworzyli wtedy najsłynniejszą lekkoatletyczną rodzinę. „Flo-Jo”, jak nazywano Florence, przyciągała uwagę ekstrawaganckimi strojami i długimi paznokciami. Niespodziewanie zmarła w wieku 38 lat, gdy podczas snu doznała ataku padaczki. Podobnie w wieku zaledwie 49 lat pożegnał się ze światem zwycięzca konkursu z Los Angeles w skoku o tyczce Pierre Quinon. Francuz za pierwszym razem pokonał tyczkę na wysokościach 5,70 i 5,75 m, pozostawiając w pokonanym polu Amerykanina Mike’a Tully’ego oraz faworyta zawodów rodaka Thierry’ego Vignerona. Po zakończeniu kariery mistrz olimpijski prowadził bar w Heyres, popadł jednak w depresję i w 2011 roku zabił się, wyskakując z dużej wysokości przez okno. Nie wiadomo, czy to jakieś fatum, lecz również młodo, bo jako 47-latek, zmarł z powodu wirusowego zapalenia płuc inny lekkoatletyczny złoty medalista z Los Angeles – Fin Juha Tiainen. Na Memorial Coliseum zwyciężył w rzucie młotem. Odnotujmy, że na kolejnych igrzyskach brytyjski hymn znów odegrano dziesięcioboiście Daleyowi Thompsonowi, czym wyrównał osiągnięcie poprzedniego dwukrotnego mistrza olimpijskiego Boba Mathiasa (USA). Podczas ceremonii dekoracji medalistów zauważono jednak, że niepokorny Thompson nieco lekceważąco odebrał narodową melodię, pogwizdując sobie pod nosem na podium. Godnie hymnu wysłuchał natomiast ponowny zwycięzca biegu na 1500 m Sebastian Coe, aktualny szef światowej federacji lekkoatletycznej (World Athletics). Przyjaźń na pocieszenie Miał zaledwie trzy miesiące, gdy został adoptowany przez rodzinę greckiego pochodzenia. W dzieciństwie był wyśmiewany ze względu na kolor skóry, wagarował, zaglądał do kielicha, wreszcie odkrył swój niezwykły sportowy talent w skokach do wody. Choć konkursy z wieży i trampoliny zgodnie z przewidywaniami wygrał mistrz wszech czasów – Greg Louganis, to igrzyska w LA okazały się także trampoliną do zawodowej kariery wielu reprezentantów USA. W amatorskiej wówczas koszykarskiej drużynie USA wystąpili tacy zawodnicy, jak Michael Jordan, Patrick Ewing czy Chris Mullin. W finale Amerykanie pokonali Hiszpanów różnicą aż 31 punktów. Foto: AFP/East News To jeszcze nie był koszykarski Dream Team z igrzysk w Barcelonie osiem lat później. Niemniej jednak Amerykanie z młodym Michaelem Jordanem bez problemu wygrali olimpijski turniej, w finale w pokonując Hiszpanię 96:65 Connie Carpenter-Phinney miała zaledwie 14 lat, gdy w 1972 roku wystartowała w zimowych igrzyskach w Sapporo w łyżwiarstwie szybkim. Kiedy później doznała szeregu kontuzji, wydawało się, że musi pożegnać się ze sportem. Przesiadła się jednak na rower i w Los Angeles jako pierwsza kobieta wygrała olimpijski wyścig szosowy, co pozwoliło jej przenieść się później do zawodowego peletonu. W trudniejszych, wręcz skandalicznych warunkach przechodził z olimpijskiego ringu na zawodowy Evander Holyfield. W Memorial Sports Arenie debiutował on w wadze lekkiej i został wyeliminowany w półfinale po kontrowersyjnym werdykcie sędziego ringowego. W drugiej rundzie soczystym hakiem zamroczył Nowozelandczyka Kevina Barry’ego, którego arbiter wyliczył, a następnie zdyskwalifikował Amerykanina za rzekomy cios po czasie. Po tej decyzji jugosłowiański sędzia musiał opuścić halę pod ochroną policji, a Holyfield stał się wkrótce słynnym profesjonalistą. Wielką sławą na zapaśniczych matach USA cieszył się natomiast Dave Schultz. W 1984 roku on i jego młodszy brat Mark zdobyli złote medale w stylu wolnym (74 i 82 kg). Rok przed igrzyskami miałem okazję oglądać w Kijowie jego fenomenalne walki w mistrzostwach świata. Nikt nie przypuszczał, że życie Dave’a stanie się fabułą do tragicznego filmowego scenariusza. W latach 90. został zatrudniony w roli trenera amatorskiej drużyny przez Johna du Ponta, spadkobiercę fortuny rodziny Du Pontów. W styczniowy poranek 1996 roku milioner pojechał na posiadłość Dave’a, a kiedy zapaśnik wyszedł przed dom, Du Pont otworzył okno auta i oddał kilka strzałów. Mistrz olimpijski zginął na miejscu, a morderca zmarł kilka lat później w więzieniu, gdzie odbywał karę uznany za winnego i chorego psychicznie. Igrzyska XXIII Olimpiady okazały się niezwykle udane dla gospodarzy. Amerykanie zdobyli 83 złote medale, o trzy więcej niż sportowcy ZSRR w Moskwie ’80. W niektórych dyscyplinach z powodu bojkotu i absencji czołowych zawodników zabrakło jednak wielkich emocji. Sukcesem zakończyła się organizacja igrzysk powierzona prywatnej spółce. W podsumowaniu doliczono się 223 mln dol. zysku. Choć Polacy nie startowali, w niektórych ekipach pracowali nasi szkoleniowcy, między innymi trener Andrzej Niemczyk prowadzący reprezentację siatkarek RFN (6. miejsce). W krajach socjalistycznych przeprowadzono w późniejszym terminie serię zawodów Przyjaźń-84. Był to cykl imprez zorganizowanych przez kraje bloku wschodniego, pomyślany jako alternatywa dla IO w Los Angeles i sposób na zadośćuczynienie sportowcom za czteroletnie przygotowania. Było to jednak marne pocieszenie dla tych, którym zabrano być może jedyną szansę olimpijskiego startu. *** Przeczytaj pozostałe teksty z 73. numeru "PS Historia": >> Pamiętniki z delegacji: Złodzieje, karabiny i gol Neymara na posterunku >> Imperium Wielkiego Eda. Twórca potęgi Igloopolu i były prezes PZPN nadawał kolorytu ponurej rzeczywistości >> Zamilski: Po mistrzostwo Europy w dresach od prywaciarza >> To nie Wilimowski i Scherfke wywołali wojnę. Nie interesowała ich polityka, oni chcieli po prostu żyć >> Nasi biało-czerwoni bohaterowie. W II wojnie światowej wzięli udział sportowcy i dziennikarze >> Przypominamy o nich, by żyli wśród nas. Sportowcy walczyli o ten dzień – dzień wyzwolenia Polski Naga uczennica w sieci. Chłopak się na niej zemścił. Marek Nowotko. 4 marca 2009, 5:00. 40. Niedawno się rozstali. Były chłopak postanowił się zemścić. Wiedział, że ona robiła sobie Mija 50 lat od premiery "Ojca chrzestnego", gangsterskiego arcydzieła Francisa Forda Coppoli. To doskonała okazja, by sprawdzić, ile pamięta się z ekranizacji najsłynniejszej powieści Mario Puzo. Foto: Materiały prasowe Marlon Brando w filmie "Ojciec chrzestny" 1. Z której części Włoch pochodzi rodzina Mario Puzo, autora powieści "Ojciec chrzestny", na której oparł swoje filmy Francis Ford Coppola? Z Kampanii Następne pytanie Kampania leży w południowych Włoszech, jej stolicą jest Neapol. 2. Do Il Padrino, tytułowego Ojca Chrzestnego, o pomoc mógł się zwrócić: Każdy człowiek w potrzebie Każdy Włoch Następne pytanie Do Ojca Chrzestnego może zwrócić się o radę i pomoc każdy Włoch, w zamian za co musi przysięgnąć mu dozgonną wierność i służbę. 3. Dokończ cytat z "Ojca chrzestnego": "Trzymaj swoich przyjaciół blisko, ale jeszcze bliżej trzymaj..." "... tych, których kochasz" "... swoich wrogów" Następne pytanie "Trzymaj swoich przyjaciół blisko, ale jeszcze bliżej trzymaj swoich wrogów" (ang. "Keep your friends close, but keep your enemies closer"). 4. Puzo pracował nad adaptacją swojej powieści pod scenariusze Francisa Forda Coppoli. Otrzymał za to Oscary. Ile konkretnie? 2 Następne pytanie Mario Puzo, wraz z Francisem Fordem Coppolą, otrzymali dwa Oscary w kategorii Najlepszy scenariusz adaptowany: za "Ojca chrzestnego" (1973) i "Ojca chrzestnego II" (1975). 5. "Zostaw broń, weź..." - dokończ ten słynny cytat. cannoli Następne pytanie "Zostaw broń, weź cannoli" - komenderuje Clemenza, zwracając się do gangstera Rocco. Właśnie zastrzelili Pauliego, prawą rekę Vita Corleone. Scena ma miejsce w pierwszej części "Ojca chrzestnego". 6. Do czego Frank porównuje rodzinę Corleone w "Ojcu Chrzestnym II"? Do Imperium Rzymskiego Następne pytanie Frank Pentangeli pracował dla rodziny Corleone. Ze względu na brzmienie nazwiska, nazywany był "Pięć Aniołów". Pełni rolę caporegime, w skrócie capo - dowodzi grupą ludzi, nazywaną "załogą". Jest wysoko postawionym członkiem mafii. 7. Kto powiedział: "Zemsta jest potrawą, która najlepiej smakuje, kiedy jest zimna"? Don Vito Corleone Następne pytanie Trudno nie zgodzić się z tym, że członkowie rodziny mocno trzymali się tej zasady... 8. Na czym don Vito zbił swój majątek? na handlu oliwą Następne pytanie Po przyjeździe do USA, już jako dorosły mężczyzna, Vito rozpoczął pracę w sklepie. Później podjął się handlu oliwą. 9. "Nic tak nie sprzyja mądrej i rzeczowej dyskusji, jak..." - dokończ cytat z powieści "Ojciec chrzestny". "... wycelowana w ciebie broń" "... atmosfera pieniądza" "... odpowiednio sformułowana grożba" "atmosfera pieniądza" Następne pytanie "Nic tak nie sprzyja mądrej i rzeczowej dyskusji, jak atmosfera pieniądza" - ten cytat znajdziemy w powieści "Ojciec chrzestny" wydanej w 1969 r. 10. "Złamałeś mi serce!" - słyszy Fredo Corleone od Michaela. Co zrobił Fredo? Zdradził Michaela i przekazywał wrogom informacje Zastrzelił córkę Michaela Próbował przejąć władzę w klanie i zabić brata Zdradził Michaela i przekazywał wrogom informacje Następne pytanie Frederico "Fredo" Corleone był starszym bratem Michaela. Młodszy Corleone mocno przeżył jego zdradę. Później zlecił zabójstwo Fredo, mimo próśb matki, by mu przebaczył. 11. Jak nazywał się mafioso, który zabił ojca Vita Corleone? Don Ciccio Następne pytanie Don Francesco Cicco zamordował ojca Vita, Antoniego i brata chłopca, Paolo. Matka Vita błagała o to, by don Ciccio oszczędził jej najmłodsze dziecko - mafioso wtedy zabił i ją. Vito zemścił się już jako dorosły mężczyna, zabijając dona Ciccio nożem. 12. Michael Corleone mówi, że nie można skrzywdzić Freda, dopóki żyje ich matka. Jak brzmi jej imię? Carmella Następne pytanie Vito i Carmella mieli czworo dzieci: Santina, Frederica, Michaela i Constanzię. 13. "Moja oferta jest taka..." - mówi Michael Corleone. Co, według tego cytatu, ma do zaoferowania? Nic Następne pytanie Słowa padają w drugiej części cyklu. Michael staje się nowym ojcem chrzestnym, próbując zachować dzieło Vita Corleone. 14. Kiedy młody Vito przybywa do USA, zmienia nazwisko na Corleone. Jak brzmiało ono wcześniej? Andolini Następne pytanie W sekwencji otwierającej "Ojca chrzestnego II" dowiadujemy się, że Vito początkowo nazywał się Andolini. Nowe nazwisko otrzymał jako dziecko, w 1901 r., gdy przyjechał do Stanów Zjednoczonych. 15. Czy Marlon Brando pojawił się w "Ojcu chrzestnym II"? Nagrano z nim sceny, ale Coppola nie włączył ich do filmu Nie Następne pytanie Nie - don Vito umiera w pierwszej części cyklu, a później pojawia się jedynie we wspomnieniach, jako młody mężczyzna. Wtedy w rolę wciela się Robert De Niro. 16. Jak miała na imię pierwsza żona Michaela Corleone? Apollonia Następne pytanie Michael poznaje Apollonię Vitelli podczas pobytu na Sycylii. Młodzi ludzie szybko biorą ślub, ale nie cieszą sie sobą zbyt długo - Apollonia ginie w wybuchu, który miał zabić Michaela. W pierwszą żonę Michaela wcieliła się Simonetta Stefanelli. 17. Na której słynnej XIX-wiecznej powieści rosyjskiej opierał się Mario Puzo, opisując losy rodziny Corleone? "Bracia Karamazow" Następne pytanie Pisarza zainspirowała powieść Fiodora Dostojewskiego "Bracia Karamazow". Puzo przyznawał, że wiele czerpał też z powieści Balzaca "Ojciec Goriot". 18. Jedna z postaci stworzonych przez Mario Puzo, Johnny Fontane, jest inspirowana prawdziwą osobą. Niegdyś bardzo popularny muzyk włoskiego pochodzenia, którego popularność gaśnie... O kogo chodzi? Frank Sinatra Następne pytanie Johnny Fontane to syn chrzestny Vita Corleone. Wcielił się w niego Al Martino. Twój wynik: Nie jest dobrze! Lepiej nadrób "Ojca chrzestnego" teraz, bo w końcu ktoś może złożyć Ci propozycję nie do odrzucenia... I nie będziesz miał wyboru. Twój wynik: Nie jest źle! Coś pamiętasz, ale warto zorganizować odświeżający wiedzę seans lub pochylić się nad powieścią Mario Puzo. Twój wynik: Świetny wynik! Masz świetną pamięć! Tak dobrze znasz fabułę "Ojca chrzestnego", że to Ty mógłbyś złożyć Michaelowi Corleone propozycję nie do odrzucenia. Twój wynik: Rewelacja! Świetnie! Widać, że znasz się na włoskiej mafii. Data utworzenia: 14 marca 2022 13:05 To również Cię zainteresuje Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Znajdziecie je tutaj."Myślę, że tutaj jest wiele wspólnych punktów z PSL i dlatego warto, aby PSL zastanowiło się w koalicji z kim będzie w stanie zaproponować realizację swojego programu. My chcemy zrealizować praktycznie wszystkie punkty dotyczące rolników i polskiej wsi, a rolnicy widzą ile udało nam się zrobić do tej pory" - zadeklarował.